Menu

- Strona główna

- Teksty Piosenek

- Czat

- MP3 Download

Księga Gości

 Dodaj wpis    Pokaż wpisy

Licznik

 

...:::Newsy:::...

 

 

. : T e x t y : .


 

PIERWSZA PŁYTA

 

 

 

Nasze mózgi wypełnione są Marią

Piorun, błysk, deszcz i zimno jest
Ulica w domu zmarłych, na niej Ty...
Ogarnia Cię dreszcz
Wiem, boisz się, to jest szok
Twój mózg szaleje gdy słyszy nasz głos
Wołamy Cię: Chodź póki czas!
Tylko Ty jako nekroskop możesz pomóc nam!
Czekaliśmy na Ciebie dzień za dniem i rok po roku
Wreszcie tu jesteś, przyspiesz kroku i chodź
Bo już dawno nasze mózgi wypełnione są Marią!
Jeszcze jedna chwila i sie rozwala
I wyleje sie to, co tak długo w nich wzbierało!
I chodź bo już dawno
Nasze mózgi wypełnione są Marią

Noc, ciemność, pełnia księżyca
Nagle słychać huk, trafiła błyskawica w nasz grób
Pękł na pół, na dole widać jak leży mój trup
O Boże! Co sie stało?
Zdarzył sie cud, to nie trup, ja mam ciało!
Ja żyje i chce wyjść!
Lecz ja siły mam za mało!
Już tu jesteś? Podaj mi ręke!
Kaliber 44 my chcemy wyjść, my już żyjemy!
Podaj nam dłoń, podaj nam ręke
My chcemy wstać, jak w tej piosence
Słyszysz nas? Chcemy wstać, chcemy grać! x2

Usłysz mój głos

Usłysz mój głos człowieku!
1996 rok i minęło pół wieku
Lecz jesteśmy tu, to nasz wysiłek nam pomógł
To jest Kaliber, już w domu nasza pierwsza pierdolona płyta
Uderza w Twój mózg (bum, bum) jak błyskawica
I już jesteś chory, Twój ojciec chce wyleczyć Cie
On jest popierdolony, nie daj sie, mówie Ci - on nie wie
Ile znaczy ta muzyka dla Ciebie
Bo ta muzyka jest nieuleczalna
Bo ta muzyka to ułamek tarcia!
Między naszym, ziemskim wymiarem, a czymś więcej, a czymś dalej!
Między naszym, ziemskim wymiarem, a czymś więcej, a czymś dalej!
1996 rok, usłysz mój głos (hej!) aa, człowiek! x4
1994 rok, 1995 rok, 1996 rok...

Brat Nie Ma Już Miłości Dla Mnie

Brat nie ma już miłości dla mnie, dla mnie nie ma już
Brat nie ma już miłości dla mnie, nie ma już miłości

Idę i myślę i nie wiem co myśleć
Myśli jak uderzenia bata...
Brat nie ma już miłości dla mnie i mojego brata
To zabija mnie od środka, wpędza w kompleks, gasi dumę
Że jestem człowiekiem - obdarzonym rozumem
Zwierzęciem, ni mniej ni więcej, ale
Nie wyzbyłem sie instynktów, wołam krwi na cały głos
Musi zabić ktoś by żyć mógł ktoś - to jest moje motto
W tym całym szaleństwie chodzi tylko o to
By zniszczyć swego brata własną głupotą
Brat nie ma już miłości dla mnie...

To co słyszę wciąż w telewizji, radiu
Już nie dociera do mnie wcale
Znowu brat zabił brata i zabija dalej
Znowu brat zgwałcił siostrę i dalej mu mało
Znowu brat zrobił napad i wszystko sie zjebało
Powiedz mi dlaczego media
Podają wciąż nowe przestępstwa?
Powiedz mi dlaczego tak trudno
Patrzeć dalej niż na własne podwórko?
Więcej szmalu, w gonitwie po szmal
Człowiek nie patrzy ze zdeptał mnie dzisiaj
Brat nie ma już miłości dla mnie...

Hej Joe dokąd pędzisz z tą spluwa w dłoni?
Czyżbyś widział to samo co oni?
Jeden problem załatwię
Zrywam sie do ciepłych krajów, znasz mnie
Jestem nieśmiertelny (jak każdy) i nic mi sie nie stanie
Widzę wszystko i wszystko boli
Może czasem lepiej zamknąć oczy
Lecz to ran nie zagoi
Bracia napierdalają sie z drugim
Bo lubią inne gówno, słuchaj no
Tak myśle że palne se chyba w łeb (tak sie stanie)
Bo już nie ma miłości dla mnie
Brat nie ma już miłości dla mnie...

Psychoza

Już północ , co tu robisz sam?
Twe serce ogarnia strach!
Gdzie dorośli , gdzie dzieci , gdzie się wszyscy podziali
Kurwa jak pełno ich jest w dzień biańy!
Lecz teraz nikogo nie ma , jakby na zlość tobie
Światła już dawno pogasły w każdym oknie
Jesteś tu sam , zupelnie sam jak palec
Wokół ni kota , ni psa , ni szczura nawet
Gdy w biały dzieł jest pełno kumpli z tobą
Teraz nie ma nikogo , oni ci nie pomogą
Ty wiesz , że niebezpiecznie jest i zastanawiasz się
Czy już biec , czy jeszcze nie

Musisz biec lecz wiesz , ze wiesz, to za mało jest
Oni wciąż Cię doganiają lecz...

O tak!Przeleciał cię strach
Gdy wśród nocnej ciszy pisk opon slyszysz
Błyskawicznie w tył sie odwracasz
Chwytasz za serce a puls dopierdala chlopcze nawalasz!
Patrzysz i widzisz dwa cienie
Jeden ma coś w ręku i biegną do ciebie
O Boże! jak bardzo boisz sie
Jak bardzo byś chciał , by to był tylko sen
Lecz musisz biec , są juą tak blisko , boisz sie odwrócić
Twój mózg już nie pracuje , byle tylko uciec
Wbiegasz do klatki , jak do pulapki
Którą jest stary , pięciopiętrowy blok mieszkalny
Słyszysz jak biegną i czekasz na koniec życia
Wiedziałem , że jak ich zobaczysz mało co nie umrzesz
Patrzysz , widzisz , przecież to są kurwa tylko twoi kumple... He he

To czyni mnie innym od was wszystkich

Puk, puk!
Gęsta ręka anioła
Puk, puk!
Spłynęła, dotknęła mego czoła
I kto tam? Pytam kto tam
Szaleństwo, nowa radość, utracony raj i pamiętaj
Że nigdy nie mam dość tego gówna
Mych bliskich, co czyni mnie innym od Was wszystkich!
Bo w mej głowie otworem stoją wszystkie bramy
Widzę dźwięk, przeznaczenie, wojenne tam-tamy
Moje ciało na innej płaszczyźnie pozostało
Umysłu labirynt, pragnienie mnie wessało czuć wszystko
Nawet najmniejsze gówno, ale gówna tu nie ma
To nie jest ta Ziemia, którą znałem
Schodziłem, zwiedziłem, zasrałem i sprzedałem
Ale ile kupiłem?!
Nie zrozumiesz tego
W Twojej głowie nie ma miejsca na piękno
To jest właśnie moje piętno
Paść w ramiona Twe...

Poduszek sto, poduszek milion
Zapadam sie powoli, nie chce wracać, bo to boli
I śnie mój sen, sen na jawie
Pozostanę w nim tak długo jak tylko potrafię
Słyszę głos tam, gdzie Ty mówisz, że go nie ma
I widzę schody tam, drogę do nieba
I słyszę głosy ludzi, wszyscy mówią i bredzą
I widzę jak patrzą, ja wiem, że oni wiedza
Bo ja biegam po polach mojej świadomości
I wołam i krzyczę: tu nie ma nienawiści i złości!
To jest wolności miejsce, moje serce pełne jest miłości
Nic więcej
A te spojrzenia i gesty, uśmiechy, w ogóle
Skurwysyny nie wiedzą gdzie ja teraz sie znajduje
Pojęcia nie maja, wytłumaczyć nie dają
Na dole widza i tam umiejscawiają
I nikt Cie nie słyszy, bo nikt Cie nie słucha
I nikt nie widzi Twego odlatującego ducha
W kajdanach jesteś, zaszufladkowane piękno
I co zrobić, nadal to jest moje piętno
Paść w ramiona Twe...

Wybieraj, wybieraj, wybieraj co wolisz:
Prawą czy lewą ręke mam Ci upierdolić?
Odchodzisz i wracasz i wracasz by odejść
Jesteś nikim, lub tchórzem, jak wolisz
Więc zostań, mówie po raz ostatni, odlecisz...
Zamknięte drzwiczki od klatki!
I dlaczego mi to robisz i dlaczego mnie kopiesz
To moje życie, co na ten temat mi powiesz
To cześć mego istnienia jak chleb i powietrze
Nie czułeś pragnienia jak cierń?
Ty jeszcze niesiesz co to jest i tak już zostanie
Zadajesz mi ból, takie Twoje przekonanie
Że robisz dla mnie dobrze, że ja nie wiem co ja robię
Lecz to moje życie i sam za to odpowiem
Nie chce litości, kompromisu, pieprzenia
Nie możesz pojąć, więc tylko zrozumienia
I pozwól mi widzieć Twoje i wewnętrzne piękno
Nie pozwól by to było nadal moje piętno!

Więcej szmalu

Tylko bogaci mogą mówić mi, że pieniądz nie daje szczęścia
Tylko bogaci mogą mówić mi, że są tylko bogaci!
Pragnienie kasy zmienia Twój tok myślenia
Sny, marzenia, sposób ich spełnienia i już i wiesz jak
Przyspieszona akcja serca to szach i mat
To po prostu życie, w którym pieniądz jest górą, to fakt
3, 2, 1, 0 start i akcja!
Chwila strachu jest tego warta
A klatka stop - Twój los zna tylko tarota karta
Pierdolić to bo to Twoja życiowa szansa
Na sukces, którym jest
Więcej szmalu, więcej czadu, więcej dup zabija Twój stres przez

Ref.: x4
Więcej szmalu, ni ma szmalu!
Skąd go brać? Skąd mam brać? Nie mam jak!

Spójrz na mnie, jestem tutaj na scenie
Mam pragnienie, zupełnie tak jak Ty
Moje życie to dążenie
Powiedz mi, jak bardzo tego chcesz
Delikatny dreszcz gładzi Twoje podniebienie
I już wiesz i ja i pogoda dla bogaczy
W Tej krainie pada deszcz, wiosenny też
Bo nie tylko jesienny i listopadowy
Powoli pomysły wskakują do głowy
Co to znaczy?
Sytuacja Twe życie potoczy i wyznaczy
Po-po-po-popchnie w grono innych graczy
Pytanie zostanie, nie ma odpowiedzi na nie
Stop klatka, marzenie, zapomnij. Akcja! Akcja!
To pragnienie zmienia Twe widzenie
Niemy film, milczenie, kolory czarny - biały
Popraw kolory, coś nie tak z kolorami
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami
Mitshubishi, jackoozie, silikony i palenie!

Ref.: x4

I co to jest ten błysk w Twym oku widzę znów
Pragnienie posiadanie większej kasy, żebyś mógł
Całymi dniami leżeć i pierdolić dziwki
I ha! I ha! Ten cel jest już bliski
Jak wyciągniecie ręki po zakazany owoc
Ziemia obiecana! Trzeba umieć sobie pomóc!
Wyjaskrawię Twój styl
Jesteś pod presją - chcesz to? Bierz to! Niech to
Chuj ile czasu strącił ojciec Twój
By pokazać Ci jak masz żyć tu jest klif:
Bierz co chcesz i nie patrz czy to źle czy nie
Swoją głowę rzucasz dziś na szale
Zwycięstwa poczuj smak, życie daje Ci znak
Jak masz spełnić swe sny by być inny, lepszy
Los, tutaj tylko Ty stawkę ustalasz:
Va banque - wszystko na wszystko, jak nie to spierdalasz!

Ref.: x4
Tylko bogaci mogą mówić mi, że pieniądz nie daje szczęścia
Tylko bogaci mogą mówić mi, że są tylko bogaci! x4

Do boju Zakon Marii

Kim oni są, kim my jesteśmy?
Jesteśmy Kaliber 44, wierz mi
Nadchodzimy już by rozjebać Twój mózg
Sprawdź to, to jest nasz pierdolony hardcore rap
Prosto z Bogucic, nie chcemy uczyć
Prosto z Bogucic, by rozjebać Wasze mózgi na zawsze
Wokół 44 magicznej liczby czar Cie ogarnie, marnie
Po raz pierwszy w Polsce psycho rap
Coraz głośniej, coraz mocniej, właśnie tak
Nadszedł czas, to jest czad
Nasze imię znasz wiec je wykrzycz jeszcze raz!
Zakon Marii do boju!
Zakon Marii

To jest właśnie nasza pierdolona Magia
Tak uderza w Twój mózg bo prowadzi nas Maria!
Wyobraź se nóż jak wrzenia Ci go w brzuch
Jesteśmy tuż tuż, nie pytaj któż to
Cóz, to, nie wiesz jak żniwo zbiera brzytwa, która tnie?
O włos Cie trafi, jesteś z nami? O nie!
To mój styl: gdzie Magia, gdzie Miecz, musze Wierzyć
Że ktoś tam musi wiedzieć w kogo ja mam uderzyć!
Moje ciało na ziemi stoi, widzę wzrok
Skurwysynu jak nie kumasz usłysz mój głos!
Bo to prawda, jasna jak wschodząca gwiazda
Moje życie, a nasze imię brzmi Kaliber!
Zakon Marii do boju!
Zakon Marii

Gdzie? Kto? Kiedy? Gdzie? Kto? Kiedy?
Skąd to sie bierze?
Czterdzieści i Czterej mej Pani rycerze?
Dym z moich ust, który spływa na CiebieCzy potok słów, mówisz: nie, jeszcze nie wiem!
Więc podejdź bliżej, niech Twój mózg opuści klatkę
Zrozumiesz wszystko kiedy poznasz moja Matkę
Me słowo, mój miecz, Jej Magia i życzenie
Wcieramy w Ciebie wszystko na Jej postanowienie!
Więc chodź, jeszcze tylko jeden raz
To jest, to jest Zakon Marii, czy teraz nas znasz?
Zakon Marii do boju!
Zakon Marii

Bierz mój miecz i masz

Wchodzę. Jestem nadchodzę jak tajfun , monsun
Po drodze bije ich srodze
do Ciebie przychodzę tak szybko
By wspomnienie-nie-mykło, nie znikło
Lecz było i trwało jak styl mój
Noc cała ofiaruje Tobie
By przy dźwiękach i stękach
Dokonać spełnienia jebanego uniesienia!
Bierz mój i masz, pokaż na co Cie stać
Nie bój sie dać, jestem po to by brać
Grę wstępną odprawiam walecznie
Skutecznie, bezpiecznie
Jestem tu i teraz i wiecznie
Bądźmy więc jednością, jedną duszą, jednym ja
Ciągle niech mnie kuszą powaby Twego ciała!
Czy chciałabyś zobaczyć dziś
Pokazać Ci miecz twardy jak skała!
O tak, bardzo bym chciała! Mój kochany!

Coś jak dynamit, ale ktoś, lepiej proś
Czy to świt, czy to zmierzch, ja przelecę Cie na wskroś
Przecież wiesz
Obojętne mi czy tego chcesz
Może 69 bo 96 rok teraz jest
Ten krok to coś jak pierwszy raz
Ja nie wiem, lecz to niezapomniany czas
A bo kto ? A bo ja położę Ci na twarz mój miecz!Powąchaj mój miecz i bierz mój i masz
i Ś.P. już teraz mnie znasz
Już, to nie żaden mit
Magma prysnęła przez szczyt - zaleje Pompeje!
Jest już tuż-tuż, co sie dzieje?
To nie żaden kit, to nie żaden trik
Coś jak We-zu-wiusz, coś jak dynamit!

Kto to i po co to tu
Zjawia sie znów ku twemu zdziwieniu, westchnieniu
Mój miecz jest gotów byś mogła go poczuć
Tak mocno jak pragnę, zaprawdę
Zabrać Cie w nieznane
Może i tym razem nazwiesz mnie Magiem!
Miecz i magiczna pałka-zapałka dwa kije
Który z nich wybierzesz - wybór należy do Ciebie
Wiedz, że ence-pence, w której ręce trzyma inny MC Ciebie
Mnie to jebie - jeden jest miecz, którym przebić Cie chce
Tak naprawdę, niech zgadnę:
Ile, co i jak dla Ciebie warte, teraz znasz mnie
Jestem Magiem, podpisuje sie Tagiem
I 3, 2, 1, 0 start i sprawdź to, sprawdź!
Okolica była malownicza, przedstawiłem dwa oblicza
Jak postrzegasz mnie zazwyczaj?
I Cie wliczam!

+ i -

Ref.:
Plus i minus to jedyne co widzę
Plus i minus to jedyne co słyszę
Plus i minus to jedyne czym żyje...

Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem!
Idę tam, idę sam w tą czarną chwile
Tyle myśli w sekund tyle
To wątpliwe żebym czegokolwiek bał dziś sie cokolwiek
Ja to wszystko pierdole wiesz
I szkole, stres, strach, kurwa mać
Czas sie bać, nadszedł czas, sprawdź to, sprawdź!
Plus i minus to jak jakiś pierdolony wyrok
Sądu mego czas, pytanie: musze zginąć?
Boże, doktorze, może pomoże ktokolwiek
Który z was mi odpowie, kto?
Czy to jest kara za mych grzechów sto
tysiąc czy milion (milion)
Chuj wie ile tego było
Ale strzał, ile ja bym dał, mieć znów chciał
Problemy codziennego dnia
Całymi dniami siedzę, oglądam telewizje
Ile, ile ja bym dał byle o tym nie myśleć lecz...

Ref.:
Plus i minus to jedyne co widzę
Plus i minus to jedyne co słyszę
Plus i minus to jedyne czym żyje
Plus i minus to jedyne, jedyne jest!
Plus i minus, plus i minus, plus i minus
Czy to plus czy to minus był
Plus i minus, plus i minus
Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem!

Czy grzeje doktorku?
Nie, w żyle nie daje, marihuane pale, ścierwa tez nie wale
Pytania, odpowiedzi, to jest jak spowiedź, ja
Ja już nie mogę, tak bardzo sie boje
I modle
I cokolwiek...
I biegnę i gonie życie swoje!
O nie, nie!
Nie zabijaj teraz mnie!
Wiesz, że plus to oznacza dla mnie śmierć!
Czy ty kumasz doktorku, że to jest moje życie:
Kobieta, zabawa, Kaliber i trawa
I kumple i moi ludzie, taka jest prawda marna ta!
O właśnie tak
Ja jestem Magik I z 44
Kaliber I ciągle żyć chce
Gdy pomyśle, że to mam, że to mogę mięć, mięć
Ile ja bym dał byle o tym nie myśleć!
Lecz...

Ref.:
Plus i minus to jedyne co widzę (jedyne, jedyne)
Plus i minus to jedyne co słyszę
Plus i minus to jedyne czym żyje
Plus i minus to jedyne, jedyne jest! Plus i minus, plus i minus, plus i minus
Czy to plus czy to minus był
Plus i minus, plus i minus...
O Boże daj żeby to był minus!

Odliczam te dni, gdy czekam na wyrok
Jak mam dalej żyć? Może dowiem sie dziś?
I - drynd - telefon dzwoni i jak co dzień
Może tym razem wreszcie sie dowiem!
Dziś nadszedł ten dzień, dziś nadszedł dzień
Może będzie mym najlepszym dniem, a może nie
Dziś nadszedł ten dzień, dziś nadszedł dzień
Może będzie mym najgorszym dniem, a może nie
Mój mózg płata mi figle gdy ja myślę, że to plus
Jezus! Jestem na miejscu już!
O Boże mój, tylko nie mów mi, że ja jestem tchórzem!

(scenka)
- Dzień dobry. Numer pańskiej karty?
- 255
- Hm, no cóż, na przyszłość powinien pan bardziej...
- Wynik, wynik... Jaki jest wynik?
- Jest to minus, jednak na przyszłość powinien pan bardziej uważać...

O Boże, na szczęście to był minus
Boże, na szczęście to był minus!
Plus i minus - ja już tego nie widzę, nie!
Plus i minus - ja już tego nie słyszę, nie!
Plus i minus - ja już tym nie żyje, nie!
To wcale nie jest już jedyne! (jedyne, jedyne)
Dziękuje Ci, Boże, dziękuje!

Moja obawa (bądź a klęknę)

Czym dla Ciebie jest świat?
Białe babie lato unoszone przez Twój podmuch
Tak ot tak
Pokaż skrawek Twoich ust, pokaż Swój mózg
Może słowa te za małe są
Przecież jestem tylko łza, przecież jestem tylko wszą
Nieliczne czarne babie lato
Opowiedz mi, powiedz, powiedz mi powiedz
Przecież ja nie jestem pewien, może oni łżą
Ojcze!
Tato!
Jakie Twoje imię jest?!
A może Ś.P. Brat Joka odpowiedź już zna...
A może nie, a może tak
A może tak, tak, tak, tak!
Przyznaj sie, że Ciebie nie ma - to legenda x4
Zawsze szybko umierają tacy jak ja
Tacy sami lecz ciągną nitki inny kolor
Wiedzcie, że jest
Bo ktoś musi być
Bo tak łatwiej żyć
W to można uwierzyć...
Pierdolą!
Do widzenia w piekle, do zobaczenia w piekle
Ona podała mi dłoń i ja dla Niej klęknę
Ja dla Niej padnę
Ani słowa ze strony ludzi i ja to odgadłem
Mnóstwo słów o Tobie:
Mówione, pisane, czytane i tak sie nie dowiem
Bo tajemnica owiane jest to:
Dobro czy Zło
Białe lekkie babie lato...
Czarne lepkie babie lato...
Białe lepkie babie lato...
Czarne czyste babie lato!
100 stóp nad ziemią wyciągnięta ma dłoń
Będę mówić - dawno wyrzygałem knebel
I mój głos, i moja Wieża Babel
Ja urządzę post, otworze drzwi od klatki
Ja spojrzę na Ciebie, ja moimi oczyma
Ja spojrzę na Ciebie nie oczami mojej Matki
I zobaczę coś...
A może tam nic nie ma?
A może kto? powie - to legenda...
Ale ze mnie wszą... Ś.P. Brat Joka!
No i..., no i..., no i...

Ref.

Podaj mi dłoń i podaj mi ręke...
Czemu oczywiste dla mnie jest, że Ciebie nie ma
Czemu oczywiste dla mnie jest, że Ciebie nie ma
Bądź a klęknę!
No i podaj mi dłoń i podaj mi ręke...
Podaj mi dłoń
Czemu oczywiste dla mnie jest, że Ciebie nie ma
Czemu oczywiste dla mnie jest, że Ciebie nie ma
Bądź a klęknę!

Psychodela

Witaj skurwielu człowieku, Ty stoisz nagi
Nagi Twój umyśl wśród Pierwszej Bramy Do Świata Magii!
Dzień dobry stary, hokus - pokus, czary - mary
Nasz styl sprawia dziś, że już jesteś zaczarowany
Punkty magii, poziom mocy, sprawdzam czar i rzucam!
Błyskawicznie setki iskier wypuszcza ma różdżka na Ciebiei
Ubiwszy - obiwszy, czyżby?
Dźwięk jak każdy inny - niby
Jednak jesteś jakiś dziwny!
Przybliżyć? Jasne! To jest Twój pierwszy krok!
Otworzyłeś dziś stronnice Księgi Tajemniczej, to był szok!

Moje myśli, słowa są szalone
Me marzenia w kaftanie uwięzione
O kurwa mać, czy będą silne by sie niego wyrwać? O tak!
Psychodelik, psychodeliczny styl
On zaczyna być mną, ja zaczynam być nim!
O Jezus Maria, jak mnie to rajcuje
Pojebie słowem myśli uwolnione!
Hej, człowieku, przemyśl to
Nasz szpital jest wolny, choć panuje tam tłok!
Jestem Maco - złodziej czasu
W mroku nocy, psychicznej niemocy
A czas tik, tik, tiki, tiki, tik, tak...
Tik, tik, tiki, tik, tiki, tik, tak!

To moja Pani stworzyła wiatr
Który pcha mnie do przodu na głębie oceanu!
Ja wierze mojej Pani, przestałem Wierzyć Panu
Ona dla mnie zatrzymała czas
Nie dostrzegłem tych lat, gdy stworzyła hardcore-psycho rap
Słona fala tekstu zalewa Ci mordę
W słońcu błyszczy miecz, ostatni wróg padł
Miecz i Magia, nie potrzebna mi jest tarcza
Mój styl - on nie zna obrony
Liczy sie atak, ostatni wróg padł
Narodził sie nowy! Ja go odnajdę!
Zakon Marii wkracza w tłum!
I sztrumf, sztrumf, misia bela
Misia, Kasia, komfacela
Misia a, misia be, misia Kasia kom-fa-ce...
Wypadło na Ciebie!

Psychodela, psychodeliczny styl
My walczymy dla niego, my walczymy wraz z nim! x4

Metr, metr po metrze, krok po kroku
Ponad Twoim zrozumieniem, twarzą w twarz z przeznaczeniem
Jajonasz - (Jajonasz na scenie) Strażnik Bram wychodzi z mroku
I do boju! Sprawdź to, sprawdź MC
Jest czas, on nadszedł by zmierzyć sie
Spójrz na ma zbroje, przenosze tamten świat na ta stronę!
Błysk, dym! Brama stoi już tworem
Jestem gotów do walki! Pytasz czy nie brak mi odwagi, o nie!
Zakon Marii mknie jak rydwan po nieboskłonie
Sprawdź mój styl, Magiczna szkoła
Tajemnej Księgi pierwsza odsłona!
Nadszedł czas na skok w 97 rok!
Prośże o zbliżenie. Jajonasz na scenie, sprawdź to!

Psy-Psychodela wyłoniła sie nagle
Ja jestem Rahim, ja zostałem diabłem!
Me kły błyskają w mroku, wciągam powietrzeJuż jestem w amoku!
Psychodela, ma Pani jedyna
Wdarła sie w dusze i coś tam zostawiła
Poczułem energie i wiedziałem, że musze
No właśnie!
Atak nastąpił błyskawicznie
Stworzyłem klimat mroku i zostałem mistrzem!
Ciemność ogarnęła nas
My jesteśmy Zakonem, my walczmy dla was!

Czy chcesz stanąć ze mną w szranki?
Dobądź miecza i do walki!
Niech Zakon osadzi, kto najlepszy jest!
Ten, kto pozna moc mej MagiiI psycho styl - on dodaje mi odwagi i władzy!
Bo gdy nadchodzi MM
Jesteś tutaj nikim, nikim, jesteś tutaj błe-o-błe-o-błędem!
Niech powącha mój miecz MC (i poczuje ciężar)Który jest na dnie!
Dnie, dnie, gdzie, gdzie, gdzie to jest, gdzie to, to, ta...Aaaaa! Psychodela nie ma dna!

Ja B.U.C. też jestem szalony
Całuje dłoń mej Pani, całuje dłoń mej żony
Psychodela - tak brzmi jej imię
Tylko ona mnie podnieca, tylko dla niej żyje!
A czas tik, tiki, tik, tik, tiki, tak!Nasza grupa jest coraz bardziej zgrana!Przykuta do muru, w mroku zaczajona
Ten czas, on płynie szybko!
Pękną łańcuchy, zdobędziemy to wszystko
Co od dawna w mózgach mamy urojone!
Psychodelicznym stylem rozbijemy wasza zbroje!


DRUGA PŁYTA

 

 

 

 

Gruby czarny kot on przebiegł nam drogę, a chuj mu w dupę
nawet w 13 piątek

Magik

Gruby czarny kot wlazł na płot i mruga,
Gruby czarny kot będzie to bajeczka nie długa

Więc spoglądasz w repertuar, sprawdzasz co jest grane,
a tam kot, gruby, czarny o kurwa przejebane,
a na domiar złego, premiera w piątek 13,
sekstyn, marsa z saturnem nabyć trumnę, może urnę?
Spisać w testamentach, w imię ojca, syna, ducha, amen,
ostatnia krew, blef, logice w brew, czujesz krwi zew,
kot znów czycha jak lew, by, porwać cię w tany,choć wyimagowany,
tańczy z gracją jak Fred Aster, a ten taniec czy to cza-cza,
w którym kruszy kosteczki na cząsteczki,z siłą łamacza,
znów rozpaczasz,gdy tłusty Cię przytłacza,
za 15 do roboty,trzeba użyć wybielacza,lub
kwitnie takowy,czarny wykwit na twarzy,
??? okazją co od dawna się marzy ażeby zdechł,pech co wygląda jak kot,
w kształcie obsesji,co powodemm jest depresji.

Refren,
Gruby czrny kot,on przebiegł nam drogę,a chuj mu w dupę nawet 13 w piątek

Dab

Niespodziewanie,gruby czarny wróg przemyka,
od krawężnika do krawężnika i za rogiem znika..
Gonić skurczybyka,bo przynosi mi chochlika(ihaha...)
Gra nie warta świeczki,ludzie i człowieczki,
wyszukują ścierzki,bez skrutów czrnej jak porzeczki,
a laseczki,na studniuweczki,
ubierają czerwone majteczki
choć miały cztery lata haruweczki,
Piotrusie,Michałeczki,Marcusie i Basteczki,
wieże,że nie wieże w nic i tutaj pieska grzebią,
mości panie,nic się nam nie stanie,
przesąd to głupota,dla plebsu i chłopa,
minie zima złotko,wszystko będzie spoczko
jak nie będzie oka,gonić będziem kota bo tak,

Ref.

Joka

Co się stało?
Gruby czarny kot spróbował i mu się udało,
przebiegł drogę i się shował,mało brakowało,
żeby był dobry dzień,trzy kroki w tył,jest nadziei cień,
ale ze mnie leń,nie wiem czy to zmieni coś,
jak na złość,nie cofnę się nawet o włos,
zabobony śmieszą mne jak Tadeusz Broś,
zabobonom mówię nie,zabobonom dość,
czuję się dobrzę i jebie mnie jaka jest pogoda,
która godzina i jaki dzień tygodnia,
pech,to świnia na dodatek nie wygodna,
wdech i wydech,to metoda dziśiaj modna
każdy tu ma jazdę to jasnę,
ujrzę grubego,czarnego nim zasnę,
a potem w sobotę,pożegnam się z kotem,
chuj mu w dupę nawet 13 w piątek

Ref.

Kontem O.K.

Joka

Kontem swego OK.
Widzę to, chwytam to
Pomimo swego oka
Hej, pomimo niewiary
Pomimo śmiechu, potem hej stary
To nie głupoty
Bo po tym widzę kłopoty
Słyszę dialogi i w nogi i kroki
Stawiam szybciej niż czas
Stawiam szybciej od was, lala lala lalala
To hałas dla ciebie, dla mnie nie
Bo nie nie nie, nie
Ja to wiem, przysięgam
Z wyprzedzeniem, ja sięgam
W kalendarz, kopie w banie
Gdzie enigma, antyenigma łamie
I nigdy nie kłamie
To nie głupota, Joka kontem swego OK.
Kontem OK.

Kontem, kontem swego OK. x6
Joka, kontem swego OK.
I znów
Kontem swego OK. Widzę, że
Nigdy wierzyć mi nie chce, nie
O nie, hej mojej dziewczynie
Na dłoni coś wyrośnie
Zanim mnie dogoni
Zazdrośnie zaś wzrokiem podążają oni
Kątem oka ja patrzą zza skroni
Patrzę bo po tym, patrzę to widzę
Okiem gonię, jestem bliżej
Koniec, początek słowa od nowa
Umysłu głowa
Umysłu kroki, to nie głupoty
Bo potem widzę kłopoty
Słyszę dialogi i w nogi mój drogi
To połowa tej drogi
Potem gotowa, zadziwia Cię głowa
Co chowa, jazdę dla kamikadze
Wiem co się stanie, czas na łopatki kładę
Jadę, poker pik
Karty na stół, nikt mi nie wierzy
Czemu wygrywam, odpływam
Zapamiętaj jak się nazywam
Zapamiętaj co potrafię
Skoki w dal, wzdłuż, w czasie
Przewiduje słowa, przewiduje sytuacje
Koncentracje mam jak nigdy
I gdy wgniatam wszelkie pizdy
Pęka opoka, bo to jest nowa epoka
Kontem, kontem swego OK. x7
Joka, kontem swego OK.

Film

Ja zaczynam!
Tak oto moja kabina
Tu się wchodzi, naciska
Ogłada się z bliska
Dziś wszystko co daleko i blisko
Joka, foka, sroka, OK. - Nie ważne! -
Każdy tu ma jazdę niech zgadnę!
Ktoś tu jest MAGIEM, naprawdę ?
Dalej po lewej ręce, cudów więcej
Prędzej zaraz się zakręcę
Pędzę tam teraz
Każdy z was może już wybierać
Kto nie chce zwiedzać, prosze czekać
Polegać na mnie warto, prosze bardzo
Za mną tu się wchodzi, porusza
Cisza, dusza się śmieje
Joka, kwoka, foka, oka - Nie ważne
Każdy tu ma jazdę
Ja zawsze razem z moim pojazdem
Ja wiem, ze Lem, Lem jest fantastą
Pisze, że przybysze są zieloni
Jak ciasto kiwi
Dla mnie obrzydliwi
Zbyt wyraźni, hałaśliwi
Widzę ich zbyt jasno i ciasno
Kiedy będę chciał zgasną!
To moja kabina. To moja machina, To moja dziedzina
Zaczynaj!!!

O to ma wycieczka
Np. do wewnątrz pudełeczka
Zagłębiam się w struktury
Budowli z tektury
Wtem, kontemplacji mej procesy
Zakłócają zewnętrzne ekscesy pojazdem
Który zawraca koło głowy
Jego kolorowy, to mój głowy
A głowy mój to, kolorowy jego głowy
Koło zawraca, Stój!, daj spokój
Myślenia toku nie prowokuj
Jeden moment, długa chwila
Coś mnie tu gila i łaskocze!
O to ma wycieczka, do wesołego miasteczka
Za rogiem, czeka na mnie śmiechu beczka
Ha, Ha ciasteczka
Są tu tak dobre, jak nigdzie indziej
A na miejscu pudełeczka
Wtem z impetem unosi, porywa
Diabelski młyn, co przede mną odkrywa
Obrazy czy dźwięki, kontrastu razy do potęgi
Szósty zmysł działa dla umysłu i ciała
To boskie Olimpu rozkosze
Łakoci, łaknę i prosze
Gdy braknie, tak bywa
Wtem z impetem w dół, porywa
Diabelski młyn, co wszystko odkrywa
Oto ma wycieczka
Gdzie wypełnia się karteczka
Jestem za, w dniu narodzin człowieczka
Według Hojna Locke'a, znów pryska powłoka
A na miejscu wesołego miasteczka
Stoją otworem podwoje
Gdzie pytajników roje
Troje przekroje Ich badam
Nieujarzmiona mocą, poznania władam
EUREKA unosi się kolejna powieka
Co ciąży to krąży C.Z.K.
Bo za późno zobaczy to co widzę ja
Oto ma wycieczka, do końcóweczki kawałeczka
O miejscu które będę Mekką
Cztery Cztery kolebką to nie bajeczka
Bowiem istnieje kraina
Gdzie wszystko jest naj
Więc zaczynaj!!!

Ach, widzę złoty brzegu piach
I mijając kiści liści
Zapuszczam się do iści
Tajemnego świata
Mam ze sobą swego brata
W liczbie dwa plus jeden
Jestem pewien, że go znacie
Kto jest wróg, a kto przyjaciel ?
Nie posiądzie, na tym lądzie
Takiej wiedzy bo nie znane kategorie to
Więc otwieram kolekcje
Poproszę o projekcje
Czujcie się jak w domu
Komu ginu ? Komu dymu ?
Kiedy czas nastanie
Usłyszę - pukanie
W bani i przypłynie w minie
Ukojenie w moim filmie (a to co ?, jak to ?)
Przecież było to tak dawno ten świat
Który, otaczał mnie bańką, kolorowanką
Widzę to wyraźnie, trójkąt prawdy mówi START!
Jego jazda gaśnie, nie na zawsze
Potem, wzlotem, błędem, zapędem, psim swędem
Przez szufladę pełna Marii
Rapowe katharsis, oczyszczona strona
Barwy tej kameleona
Coraz dalej, stale i wspaniale
Usłyszałem swoje żale
Ale, chyba BYŁO WARTO !!!
Więc lepiej spal to
Taśma sie kręci
Słyszę nasze chęci w pamięci
Wierci dziurki, od tej rurki
Krach, gdzie jest złoto, a gdzie piach
Jedna teraz odpowiedź jest w sześciu literach
Po bajerach
Ciąży, krąży igła wokół rowka
Aż skład się wreszcie namyśli
To: Ha I Pe myślnik Ha O Pe kropka

Dzidzina

Ja zaczynam
Jak prawdziwa primabalerina
Owszem moja to dziedzina
Więc się wspinam i naginam jej zasady
I na to nie ma rady
W HIP-HOPowe wody wypływam na zwiady
Pokłady mej galery, pchają wiatry cztery
Czterdzieści ich się mieści w żagiel
Niosę z sobą wieści z polskiej Wieży Babel
Poligrotyczna-styczna, magiczna i kicz
A jeśli, trulululu-trililili-tralala
To twoja dziedzina
To moja mina, wygina się w rogala
Sztucznych MC puszczam z dala
Ślicznych jak ta lala
Groźnych jak trądzik i misie koala
Szukam grala, po to ta wyprawa
Gdy znajdę już jego
Poszukam potem, arki Noego
I miejsca mego
Na szczycie listy, zdobywców świata odkrytego
I widząc błąd na błędzie, jestem tu z orędziem
By krzewić kulturę jak fizyczną, respektofoniczną
W dupy z gołoslowiem
Więcej nic nie powiem
Wpadnę z gratulacją, gdy się tylko dowiem
Że twa też (żebyś wiedział)
Że to moja dziedzina x7
HIP-HOP, HIP-HOP hej!!! -- to moja dziedzina x6

Ja zaczynam
O to moja dziedzina, prima
Hiroszima, to nie moja wina - hej
Dalej tu o to nie moja sprawa
HIP-HOP jak kawa, na nogi mnie stawia
Nikt, nie pozna lewa, kiedy nie zna prawa
Jak zabawa o charakterze pasji (hej)
Stary, underground Joka zna z autopsji
Z geografii wie za to gdzie leży Warszawa
Ja się bawię, ja powagi ja nie trawie
I ja wiem na czym gra ta polega
I mam brata Daba, więcej niż kolega
MAGIK w te klocki się tez bawi i dławi go Cannabis (hi-ha)
To moja taktyka
Tak brzmi odpowiedź na pana Fryderyka
Nie łykam, nie dotykam, nie uznaje
Nie chce, nie lubię bo zgubie niebawem
Matematyka to nie ma technika
Moja tematyka- matematyki nie dotyka
Przełykam tylko to co strawie
Strawy nie strawnej, strawić nie potrafię
I się bawię i się śmieję, a studyjni złodzieje
Poważni, ważni, prawdziwi twardziele
Drażni ich wszystko co tutaj się dzieje
Ja się zaśmieje bo:
HIP-HOP tak to moja dziedzina x6
HIP-HOP, HIP-HOP hej!!! x8

Ja zaczynam i oto moja dziedzina
Jestem tu dla ciebie, lecz nie jak lampa Aladyna
Mam asa w kolorze serca i nie z rękawa
Bo to na kpinę zakrawa
Tak to ja MAG, czy przez G ?, Czy przez K ?
Dla mnie najważniejsze gdy dusza i idea gra
To -pra, -pra, -pra zasada która trwa i -kra, -kra
Nie chce krakać jak inne wrony
Ja jestem wolny a nie uciemiężony
Bo MAGIK PIERWSZY czarnej magii używa do zupy
Gdy inny chce nią władać, okazuje się do dupy
Szczebel za nisko ? A może za wysoko ?
Uważaj żeby szczebel nie ukłuł w oko
I, I, spoko ja szczerych MC nie dziele
Prawdziwi MC to moi przyjaciele
Póki słowo otwarte (EVIVA L'ARTE)
Ta dziedzina to muzyka, choć nie jestem Mozartem
To nie jest pop ja reprezentuje HIP-HOP
Odłóż teleskop, wyrzuć mikroskop
Ja siebie nie zmieniam jak kalejdoskop
Choć teleportowałem się z czasów średniowiecza
Miecza i tarczy - wystarczy!
Nie zapomnę o tych rzeczach!
Nie ukrywam
Zapamiętaj jak się nazywam
Mag Magik pierwszy Hip-hopu raj dzisiaj zdobywam !

HIP-HOP tak to moja dziedzina x6
HIP-HOP, HIP-HOP hej!!! x8

C.Z.K.

Dab
Na raz robię podjazd,na dwa mówię pas,
słowa idą w las,c.z.k. jest wśród nas,
i słyszę pomruki że strzela jak z bazooki,
spojrzeniem,gdy wita się z jeleniem,
westchnieniem obdarzam,kumpli on ma sto,
a każda jedna płotka,co chuda jest i wiotka,
patrzy weń jak w ołtarz,taka,oto ma zaopotwarz i krzycząc,
do stóp mu pada ósmy cud świata,nie ma bata trudna rada,rusza ekspada,a cóz to zagłada?
Toż to wielka armada,byłą,bajka się skończyła,
czego to dowodzi,
stary sprzwdz o co chodzi.

Ref.

Żegnaj Gienia świat się zmienia,nie do ocalenia
jest ten frajer z kamienia(właśnie tak)(jeszcze raz!) 4

Hej stary to jeszcze nie końec!

Na raz robię podjazd,na dwa mówię pas,
słyszę jak ciszę,jak kołyszę dobry bas,
a jest i c.z.k,ją już każdy zna.
To ta co sę nosi i unosi mamałyga
ślizka jak ostryga,
wzrokiem Cię przenika, plum i znika.
Lustereczko powiedz przecie,
która ma najwięcej fagasów na świecie?
Jednym długim wzrokiem,omiata teraz salę,
pułk kawaleri pada przy pierwszym strzale,
i czeka na odpowiedz,późną spowiedz,adoratora,
Lekarza pustej kartki terminarza,
a potem staje rano i w pidżamie,mamie kłamie,
że to co teraz widzi to się stało w ciemnej bramie.
(czy tak było dziewczynko???)

ref.

Żegnaj Gienia świat się zmienia,nie do ocalenia
jest ta kurwa z kamienia(właśnie tak)(jeszcze raz!)4
Właśnie ta c.z.k,jest nie do ocalenia,nie do ocalenia,
nie do nie do ocalenia!(jeszcze raz!)

Żegnaj Gienia świat się zmienia,nie do ocalenia
jest ten człowiek z kamienia,?Powiedz Mi!

D.J. Feel-X

Panie i panowie o to DJ X
We własnej osobie
W tej dobie pora na miks
Zatem ruszają płyty obie
O-obydwie panie i panowie
Toż to D.J.Feel-X w rolach głównych w odnowie
HOP (hop) SIUP (sioup), HIP-HOP zrób
Rób tak aby kulał jak hula-hop
Hulaj dusza! Feel-X'a płyt nie ruszaj
Bo w pętle wpadł zawieszoną na uszach
Kręci nią swoje zwoje na tym rdzeniu
Tu troje jak jeden, cztery, cztery imieniu
Nie bacząc na skutki, celowo fałszującej nutki
Czy zakres fali będzie długi, średni, czy krótki ?
Bo to pobudki komercyjnej prostytutki
Co w swej jakości urągają jej tożsamości
A nasz D.J. to ta druga strona medalu
D.J. na medal jest w każdym calu!
Tak jest kapralu, jak i reszta załogi
Czy dziś dobrze bronią, władam ?
WYPADAM i życzę dobrej drogi!

Laga HIP-platyna -HOP i laga
Mistrz puszczania dymu stawia taga
Żaden rozum nas nie złamie
Kiedy stary z nami staniesz
W szranki i konkury przyjebiemy z grubej rury
Jak rudy Gustaw wprost z pod Leningradu
D.J. bity ustaw i gadu-skreczu-gadu
Potem psiku, psiku i farsz na stoliku
Gramofono-haszo-lago-holiku
To twój skład, respekt na blat
Współpraca z nami jak składanie orgiami
Bajkami zamotani zaklejeni plastrami
Wybuchają jak dynamit, z minami jak górami
W całej sali klon na klan
Numer jeden gra
Bez jebania sraki i bez (... ?)
Absolutnie wiem co jest grane tamburynowanie!
Panie i panowie o to:

D.J.Feel-X we własnej osobie! x3 (HEJ!)

Hej D.J.! Bity klej (klej)
Nie mów nigdy mi
Że klej w twoim adapterze dzisiaj się wliże
GRAJ, ZAPUSZCZAJ jak czarodziejska różdżka
Ruszam wtem z łóżka
Ruszam na paluszkach,(Ciii iii...)
Reprezentujesz tu, reprezentujesz tam
Prędko a ja to skądś znam
Wiem że jak HIP-HOP'owy dżem rusza
Gdy okraszasz go bitem obfitym jak tusza Mariusza
Celny jak kusza Wilhelm Tella
Szybki jak Porsche Carrera
Wozisz mnie teraz jak pasażera
I myśle nieraz że już czas, już grasz
Jestem wyczulony na twoje gramofony
Jestem obrażony, kiedy bit nie jest zapętlony
I nikt nie powie, że to kit w mojej głowie
Niech się każdy dowie
Bo oto me posłowie
Słów tutaj było mrowie
Ale kto wie co to za człowiek
Panie i panowie, o to D.J.Feel-X we własnej osobie

Może tak, może nie

A może tak, A może nie
Może za trzy minuty lub za dwie
Zaczyna się przedstawienie
Co będzie na arenie - ja nie wiem
Nie jestem pewien, właśnie tego
Ja czekam jak Wzgórze Japaczy
Kręcę jak banda krętaczy i może już widzę inaczej
A może nie bo kto to wie i powie i wytłumaczy mi
Może A ,a może B ,może Do ,a może Re
A może nie daj Boże z MAGIKIEM się dziś złożę
Dab nam pomoże i znowu się położę trochę
Hmy.. HA! Wszystko gra
To moja dziedzina więc ja zaczynam
Raz dwa , a może trzy cztery
Feel-X gramofony ma a może adaptery
Niejeden może kity pcha ale ja jestem szczery
Wielu dla pieniędzy gra a może dla kariery
A może kurwa pizda a może do cholery
A może jestem Joka Brat i mam na to papiery
A może nie a może tak a może tak i nie
Bo kto to wie, kto powie i wytłumaczy mi TAK!

A może tak a może nie
A może tak a może tak a może nie kto to wie

Ależ Ada tak nie wypada a tak wypada
Ada do szuflady masowej zagłady
King Size dla każdego, Polokokty spod lady
I pierdolić układy na które nie ma rady
?Lusamoznam? nie tylko owocowy
Poslubie takowy bo jest smaczny i zdrowy
Syzyfowa robota Don Kichota to głupota
Nawet gdy z myszką igra despota w roli kota
Do woli Słyszysz nie trzymasz kontroli
Musisz dopierdolić. Zwlekasz czas ból ukoi
Alfo i Omego zagapiony w swoje ego
Posłuchaj tego bo to z życia codziennego
Racje twojej racji którą łykam na kolację
Choć jest ciężkostrawna to sram nią od dawna
Bo mam swoją która jest moją ostoją
Nie słuchają ci którzy prawdy się boją
Bo punkt widzenia leży na wprost siedzenia
Gdy siedzieć chcesz wyżej to z góry oceniasz
Może tak a może nie a może jak a kto to wie
Może Jerzy Owsiak ?????

A może tak A moż nie
A może tak a może tak a może nie

Panie korsarzu Nie atakuj już mojego stażu
Zarzut na kolarzu że zwycięża wyścig z ?pażu?
Żur w kałamarzu zwiększa popyt od podażu
Złota płyta znika w czeluściach Bagażu
O la boga ! Nie wiem czy mundurek czy też toga
Może pracy płaca a może zapomoga
Może koka w nochal lub kątomierz w kącik oka
Ja nie wiem nie jestem pewien jestem leniem
Popadam czasem w zapomnienie lub odrętwienie
I składam rymy z rzadka jak sraczka mego dziadka
A może czekoladka a może cukiereczek
Może wolę budyń a może kisieleczek
Zobacz moje ręce są w chodniku odcisnięte
Może to nie szkodzi może powiesz że to snobizm
A może słucham ciebie a może mnie to jebie
Może koty dziś przyniosą Jointy Oby jakoby
Hip Hopowy gic to nie pic
Nie chce mi sie mi sie nie chce nie chce mi sie nic

A może tak A może nie
a może tak a może tak a może nie Bo nie

 

Międzymiastowa

Raz, dwa, raz, dwa
To jest próba mikrofonu
Wiem po co mowie, czemu mowie, co i komu
Znam to co robię, tak jak znam drogę do domu
Do mieszkań się dostaje, nie używając łomu
Kurwa, jak to ? - zapytasz bez pardonu
Tak to, nie dostałeś paragonu ?
Sąsiedzi z twego pionu
Słyszeli mnie z balkonu
Zapewniam, Uwaga! Nie wszedłem po kryjomu
Posłuchaj, czy słyszysz jakieś dźwięki gramofonu ?
To z magnetofonu - może
A może z CD-romu
Może tak, może nie
Może prrr... A kto to wie ?
Rymuje po polsku
Bo nie jestem z Waszyngtonu
Londynu, Rzymu, czy z nad Balatonu
Nikogo nie klonuje, bo nie lubię klonu
Nie chce tronu i korony i salonu
Nie chce czapki, pałki, pagonu, pentagonu
Nie rymuje dla banknotów ani dla bilonów
Nie czepiam się tak jak wagon wagonu
Szybuje jak ptak lub pasażer balonu
Nie niszczę jak Krak
Nie szkodzę nikomu
Nie spuszczam z tonu
Nie zaniżam poziomu
Reklama wycięta z kartonu
Jak reklama makaronu
Sranie, rymowanie na potrzeby sezonu
Niesienie pogromu Rambo 8 Hammurabi z Babilonu
Po co to komu ? x5

Abradababra

Gwoli przypomnienia, magicznego uderzenia
Choć świat się ciągle zmienia
AbraDAB nie do ocenia
A harcore-psycho-HIP-HOP pierwsze dziecko psycho-rapu
Nikogo nie uderza po prostu paru na ratuj
Więc startuj
Powiedz jeszcze jaki znak twój
A może do kolekcji
Kartoteki, centrum dysleksji-lekcji
Udzielam nie ja
Produkuje swoje tralalalala
U stu bram stoję i słucham, bucha
Stylu twego straszna zawierucha
Gdy patrzę na to okiem, staje bokiem
Nie cofam się ni krokiem
Bo miejsca jest dla MC coraz więcej
Jeśli tylko staną twarzą w twarz z przedsięwzięciem
Szukasz celu
Chcesz stanąć obok swoich bohaterów
Pierwszy krok i oto ręka twa sięga po złoto
A co to ?
HIP-HOPu raj ojcze daj mi daj
No to graj i przemierzaj go tak jak Filia Oo

Abra-abrakadabra, AbraDAB, to jest moja magia właśnie tak
Abra-abrakadabra, AbraDAB, AbraDAB to ja i
Abra-abrakadabra, abrakadabra, da babra iAbra-abrakadabra, AbraDAB, to jest moja magia właśnie tak

Raz, dwa i sprawdzaj, poruszaj, rozkruszaj
Zdobywaj szczyty nie zdobyte
Okryte zachwytem
Olśniony rozkwitem, ze słowem dolomitem
Ramie w ramie stan z abraDABem monolitem
Mm, tu i ówdzie widzę brzydkich ptaków chmary Polujących na ofiary
Czy mam senna marę
Celem Spartakusa dziś wiedziony
Żądam od was nie korony
Lecz wolności ujarzmiony przez większości
I jak głosić trzeba
Do nieba ten co rymu nie olewa
A do końca wcale nie jest blisko
Około cos jak stąd do San Francisco
Więc lewa i prawa
Pożyteczna zabawa, bo:
Hip-Hop jak lawa
Z wierzchu twarda i plugawa
Lecz wewnętrznego ognia i sto lat nie wyziębi
Tak mawiają pewni MC pewni
W pewnej przepowiedni i AbraDAB

Abra-abrakadabra, AbraDAB, to jest moja magia właśnie tak
Abrakadabra, abrakadabra
Abra-abrakadabra, AbraDAB, to jest moja magia właśnie tak
Abra-abrakadabra, abrakadabra, da babra, da babra
Abra-abrakadabra, AbraDAB, to jest moja magia właśnie tak

Psy

Magik

A czy to pies,że u jednych wzbudza stres?
Cóż innych rozbawia do łez,a u mnie woła S.O.S,
taki jest pies na posterunku,
gotów do meldunku,lecz,brak mu szacunku,
w stosunku do ,w stosunku bo,
chau-a,chau-a,chau-a,burda, szczeka,
ja nie kupuje psa,choć nie ucieka,przyrzekam,
że czekam,bo jestem pewien,że oswoi się tak,
jak oswoił się nie jeden,
997-chwytasz za słuchawkę,zanim krzykniesz,
co jak kwiatek do kożucha,słuchaj sprawdź mą zajawkę,
nie kryję,że chałtury ja nie trawię ,
lecz nie trawię też braku kultury,
gdy z grubej rury,ponury,strzela bzdury,
który błąd,paszą won,nie jednemu psu ponury,
a więc to,pada,mi nie odpowiada,nawet gdy to to hip-hop'u zasada,
u stóp mych pada jak trup-nie kupuję psa,jeśli chcesz to kup.

Ref.Nie kupuję psa który na mnie szczeka,
choć nic mnie nie czeka kiedy pies na mnie szczeka,
wiem co czeka psa który na mnie szczeka,
tak,ja nie kupuje psa,(ahha)(a Ty?)2x

Joka

Nie kupuje psa,który szczeka i ujada,
tak nie wypada-to jest moja zasada,
kije samobije łamię
uwiązany w bramie,ludzie w budzie,
zjadają inne psy na śniadanie,
i gdy informacji przekazywanie,pozostanie subiektywne-jak zawsze,
będzie dla nich dziwne,
Bać się?-NIE DAĆ SIĘ,
chyba grać,nie ujadać,zakładam po co gadać?
Wystarczy nie kupować,a jak kupić,to schować,
tak bo głupim nawykiem jest plotkować,
krytykę zniosę,ale proszę,po co to promować?
Po co bluźnić?I kuć tak jak w kuźni?
I knuć?I intrygi snuć?I życie truć?
I chuć niech to strzeli!
Pierdole to co jest pełne beznadzieji,
KALIBER 44 nigdy się nie klęli na nikogo,
zawsze błogo lubię spędzać czas,jak jest i logo!
Czasem jakiś pies da głos pod włos,
pogłaszćzę go za uszkiem,nazwę go ,,Puszkiem'',''Okruszkiem'',,Kłębuszkiem''.
Razem z kopciuszkiem,między bajki go włożę,
być możę pogrożę mu małym paluszkiem bo ja:

Ref.

Dab

Ten pies nazywa się ,,Kapsel''-poważnie,
strasznie ważny jest poważność ważnie,ważna,właśnie,
strasznie jest też straszny,strasznie,
strasznie dzisiaj modna i wygodna,
coś powiedzieć by,nie zlecieć można by,pomyśleć
czym,można by,zaskoczyć ich!Kogo?
Łechta próżność błogo,sprawdzam go na nowo,
jeśli szczeka,to kaleka , ja wymiękam ,
nie chce nie chcę patrzeć tylko zerkam,
komu do poradni pora?
Znajdzie tam doktora,
jeśli psinka chora przeprowadzi rozpoznanie,
krótkie przywitanie,konsumpcji czas nastanie,
wszystkie psy do budy,teraz pierwsze odsłuchanie,
bo,numery ze szczekaniem-ZJADAM NA ŚNIADANIE,
Numery na wakacje-ZJADAM NA KOLACJĘ,
Jeśli sytuacje przewidują psiarnie,skończą marnie w mym mniemaniu,
tuż po drugim daniu.

Ref.

Jeszcze więcej MC

Panie akustyku proszę więcej (MC)
Na głośniku, jeszcze więcej (MC)
- od południa do Bałtyku x4

A o to słów kilka od starego Wróbla Ćwirka
Więcej pań i panów
Pływających po linijkach i stop muzyka
Jeśli nie ma akustyka
Który daje jeszcze
Jeszcze więcej MC na głośnikach
Czy wynika z psychorapu ?
Czy z postawy studencika ?
Nie rozliczam i nie wnikam
Bo jestem MC rymowanie me zajęcie
Gdy się kręcę
Opuszcza mnie napięcie
Więc niech będzie nas więcej
Niżli czekolady w bombonierce
Czym prędzej
Niecierpliwię się jak MC
Bo to uczy i bawi
Jak Ca-nnabis
Smakuję i lubię to Pasjami
I czuję smyranie za uszkami
Gdy D.J. rysuje mi Ortofonami
Jestem z wami
Przybywamy zdobywamy sceny za scenami
Teraz wasza kolej
Więc na scenę zapraszamy
Za konsolę wpuszcza olej
Z głowy w głowę, to mój cel
Trzy, dwa, raz, gotowe! Aha

Panie akustyku proszę więcej (MC)
Na głośniku, jeszcze więcej (MC)
- od południa do Bałtyku x4

Gdy przez pryzmat lat
Ja dziś popatrzę na świat
To de facto
Widzę czego brak, tak a czego
A zanadto znam
To co za plecami mam
Droga oświetlona znakami
Dziś świeci przykładami
Tak a tam oni
Mówisz węszą trop
Mówią tobie stop, bo HIP HOP
Więc wyciągam do nich dłoń
Jak samarytanin, jeszcze więcej MC bez granic
Bo HOP HOPu raj, dziś otwarty jest dla nich
Co z poprzeczkami ? - pytasz
Taka taktyka, chwytam taktykę jak Partyka
Kładę kładeczkę, przechodzę przez rzeczkę
Zabieram misia w teczkę
Z pola rażenia znikam
Jestem na nowym lądzie
Co to będzie Jamesie Bondzie
Jesteś w błędzie
Pamiętaj że nie byłeś jeszcze wszędzie
Panie akustyku proszę więcej (MC)
Na głośniku, jeszcze więcej (MC)
- od południa do Bałtyku x4

Jeszcze, jeszcze, jeszcze więcej MC
Jeszcze, jeszcze, jeszcze trochę więcej
Kleszcze w kleszcze czasu, MC, prędzej
D.J. bity klej
Coraz wyżej w dziedzinie HIP HOP będą stawać
Używając loopu będę się loopować, odkrywać
Ruszaj, graj nie przestawaj
Raz, dwa, trzy, dawaj
Mowa HIP HOPowa jak maszyna parowa
Po szynach
Zakręcona tak jak w młynach
Cisza tak jak w kinach
Słuchaj jak w Chinach
Widzę coś po waszych minach
Tuż, tuż jeszcze więcej MC bez granic
Bo HIP HOPu raj, dziś otwarty jest dla nich
Wyjebani w kosmos jak Mario Bros
Weźcie mikrofon
Wreszcie dajcie głos

Panie akustyku proszę więcej (MC)
Na głośniku, jeszcze więcej (MC)
-od południa do Bałtyku x4



TRZECIA PŁYTA

 

 

"Takie jakie jest"

DAB:
Od dwóch lat materiał na trzecią płytę składam
Robię , gadam , Słabe Studio odwiedzam
Zrobię wszystko co w mojej mocy
by mój materiał nawet mnie zaskoczył
A to największa nagroda więc mi szkoda
Gdy ktoś robi mi ciśnienie i tego nie zmienię
Chce być nieograniczony jak marzenie
Więc proszę :
Ref:
bierz, masz to czego chciałeś
Tego szukałeś ? więc masz to
Bierz taki jaki jest Na to czekałeś?
Tego szukałeś? więc masz to
Proszę HAP bierz taki jaki jest Na to czekałaś?
Tego szukałeś ? więc masz to

CNE:
Przywołuję Juwenalia w Białym Stoku. Był maj '98 roku
Feel-X , Joka , dAb na scenie
Ja z Wujkiem na początku trochę z boku
Wtem błysk i połączenie, wspólne zaistnienie
Koncertowy skład, włączony mikrofon i żarzący się BAT
Żadnych strat praca nad nowym materiałem wre
Przypomnieć chce, że czas mocno depcze nam po piętach
Droga choć prosta wydaje się kręta, ginę w odmętach i w otchłani
We wspólnej bani. K 44 , WSZ , CNE nagrani.

JOKA:
Na początku trzeciej płyty DaB mi puścił bity
Stanąłem jak wryty dobre jak cipka Lolity
Z rytmu nie wybite pisze rymy
Co do blantów nie wyżyty i mojej dziedziny
A więc zapalimy
Wszystko załatwione
Za godzinę dzwonek ,skręcone i spalone
Próba z mikrofonem A jak o tym mówię cały czas
Masz to co chciałeś masz to co chciałeś masz

Ref.

WSZ:
To chciałem właśnie wam powiedzieć, że
W świętej pamięci studiu odnalazłem się
Jedni robią płytę trzecią dla mnie to pierwsza
Rymowana proza wycięta z wiersza
Jestem taki Cygan , co nie wróży z ręki
Jestem taki Cygan , co śpiewa piosenki
Możesz mnie zobaczyć w swojej głowie jak usłyszysz mój głos
A mój głos a mój głos a mój głos jest ważny Wujek niepoważny
Bierze to co inni chcą dać, ale czy oni tego się spodziewają
Jeśli nie kumają po kieszeni mocno się zieleni MASZ TO

Ref.

"Konfrontacje"

DAB:
Garbaty anioł zszedł na ziemię
Powiedział: nigdzie stąd nie pójdziecie to więzienie
Choć wierzeń to macie za trzęsienie jesteście sami jak swoi na antenie
Od dwóch tysięcy lat porządkujecie świat według zasad
W trybie których jest topór i tasak .
Przez kraj długi i szeroki
Płyną marzeń potoki
Jak przeżyć życie bez większych obrażeń
Powiedzcie mi: ile jeszcze dni minie
Zanim zobaczycie , że świat i Wy ginie?!
Może zobaczycie ,a może nie
Przecież jesteście zamknięci jak kupa w klozecie
Jak to? za dużo rzeczy tu przechodzi gładko
Coś mi się wydaje , że się rozbrykało stadko
Zrobie tu porządki i rozwieje wasza mrzonki
Jesteście tak potrzebni jak ziemniaczane stonki
A co to kurwa ?! powiedział ktoś z tłumu.
Czy ty przypadkiem nie zgubiłeś rozumu
Gdzieś po drodze lecąc tu na jednej nodze
By pleść bzdury robić miny jak kosze z wikliny
My wszyscy jesteśmy z tej samej gliny
Popełniamy błędy bo życie ma zakręty
To jest logiczne. Długie jak drzewo genealogiczne
Naszej rasy Ty trafiłeś w takie czasy.
Życie to twardy orzech. Każdy orze jak może
A ty dup pierdut o mój Boże!!!
I masz pretensje i wyrzuty Ty durny łbie zakuty
Jesteś tak potrzebny jak kotu buty.
Garbaty anioł na to skończ pierdolić tato
To ty jesteś matoł jak nie to udowodnij
Powiedz mi tak , żeby wszyscy byli zgodni
Co wy tu robicie odkąd powstało życie?!

Zaległa cisza wręcz grobowa
Nie powiedział nikt ni słowa
Pomyślałem oto szansa wyjątkowa
Wychyliłem się, uderzyłem Tak

A ja wiem ja wiem co my tu robimy
Po co na ten na ten świat przychodzimy
Jeśli oczy otwierasz szeroko pytasz "czemu?" spoko powiem ci
Więc nadstaw dobrze uszy
W ciszy nikt się nie poruszy
Nie zaszeleścił nie zaszeptał
Nikt nawet w miejscu nie zadreptał
Wszyscy czekali oczy we mnie wlepiali
Doleciał mnie pomruk aprobaty z oddali
Pomyślałem TAK TAK to jest ta chwila.
Teraz moje ego zajebiście bardzo gila sytuacja,
W której jestem centrum jak atrakcja turystyczna,
Ściśle jak akademia ekonomiczna myślę:
Czasem się przyśni komu wydaje się, że
Oto spotkał kolesia, który wszystko wie
Tysiąc uwag skierowanych we mnie
Ich oczekiwania spełnię
Obronię tezy jak HE-MAN Enternię
Nie jestem idiotą by mówić jestem tutaj po to.
Otwieram usta i niechaj płynie czyste złoto
Nagle wiatr moim oknem skrzypnął.
Ja się obudziłem a garbaty anioł zniknął.

"Litery"

JOKA:
W telewizji mówią podobno tędy droga
Jeden nie słucha drugi słucha a szkoda
Najważniejsza powinna być twoja głowa
A nie ręka , dupa i noga
W telewizji mówią W telewizji grają
Jednostki nadają Miliony odbierają
Chcesz czy nie chcesz zrobią ci z głowy jajo
Od jutro wszyscy zamiast głowy z jajem popierdalają
Od jutra z jajem popierdalają

Ale bez telewizji ja nie zasnę
Nawet gdy Sung-Hi Lee zrobi mi laskę
Wszystko co ma ciemne strony ma też strony jasne
Włączam telewizor Żegnam się z miastem
Koło mnie pilot, fajka i kilo
Więc oczywiście trwaj wiecznie chwilo
Przełączam wywiad z Marylą wolę film z Deniro

Gdy chujnia jest na dworze
Po mieście się nie wożę
Przy telewizorze tak i lepiej być nie może
O Boże znowu Drozda śmiechu warte
Pamie Drozda idź pan w chuj z takim żartem
Ale mam programów sto
Latam po kanałach jak tornado
Szukam HIP HOPu jak jakiś Desperado
Znowu dobre rymy pojawiły się na łączach
HIP HOP w telewizji od początku do końca

"Baku Baku to jest skład"

JOKA:
Baku Baku to jest sład Raz Dwa teraz DaB
Czyli mój brat powie co jest nie tak
Czego tu brak?
DAB:
Baku Baku bez wad.
JOKA:
Z DaBem od lat ja wprowadzam nowy ład
Czy jesteśmy nad Czy mówimy szach i mat
Czy klimat Baku Baku ciężki jest jak kat
Od lat tematem K44 nie był gnat
PIF PAF SRATATATA
Chcemy się śmiać bo to chyba nie tak
Na głowie stawiam świat
Jestem wolny jak ptak
Lubię Baku Baku Chcesz to ze mną zakurz
Zaproszę dziewczyny zaproszę chłopaków
Baku Baku to jest skład jade na Cannabis Cup
W programie to co najlepsze w Amsterdamie
Nie czas na spanie Amsterdam wciąga mnie
Ty robisz to co chcesz i ja robię to co chce

WSZ:
Ej! dziewczyny i chłopaki
Bo jeśli macie pełne baki to zapraszam was do draki
W chińskiej dzielnicy jak w mojej okolicy
Chłopaki to już mają oczka jak szparki
A ich zegarki przez cały czas pokazują,
Że chłopaki rapują w tym dobrym kierunku

(Przepraszam bardzo którędy do Baku Bakowa ? Tam gdzie ci chłopcy stoją. Dziękuje bardzo panu.)

Ilu chłopaków się zebrało
Każdy swoje nadaje każdy wibruje tak jak mu się wydaje i pasuje
Wujek czuje i rapuje i w to wierzy
Do czego zmierzy?
Zobacz jak to wszystko zachęca nas do tańca
To jest styl rapowego popaprańca,
Który popaprany przez całą godzinę
Namawiał do Jointów swoją rodzinę
Zobacz jak w helikopterze śmigło się kręci
Wszystkie złe rzeczy ulecą z pamięci
Tylko dobre zostaną Ty zostaniesz z głową wymieszaną Baku Baku Baku Baku Bakuuu
Baku Baku to jest skład

DAB:
Baku Baku to jest skład
Raz Dwa teraz DaB czyli ja powiem wam
Co jest nie tak
Kiedy baku jest brak wtedy czuje się tak
Jakbym leżał na wznak
Mówił wszystko na wspak
A Tu 2K i Wu tak że braknie ci tchu
Nie potrzeba mi snu kiedy oni są tu
Z nami ciągle nowe głoski
Skład niebezpieczny jak Albert Sosnowski
Więc porzuć troski
Z nami ciągle nowe zdania
Skład fantastyczny jak sztuka kochania
Więc porzuć zachamowania
Bo to nie zbiór pustych bzdur
Jak Desiderata nie tracę czasu na to co mi koło chuja lata
Jak Gari Kasparow dam ci szacha potem mata
Jak w siatkówce nie odbierasz no to strata przejście
Jak Bruce Lee -FU FU FU- Smoka Wejście
Baku Baku AbraDaB i trzecie podejście

CNE:
Zobacz z której strony nadchodzą oni
W pogoni z mikrofonem w dłoni
Nigdy nie nasyceni zawsze łakomi by znaleźć się na fonii
Wyładować aż do sił braku
Potem uzupełnić w swoim baku do pełna paliwo
Stworzyć tworzywo muzę żywą z perspektywą
Co iskrzy jak krzesiwo w umyśle
K44 Wujek DJ Bart CNE
Ściśle opleceni przez zielony kwiat
Baku Baku skład razem od dwóch lat
Czuwa chiński zwiad by nikt z nas nie odpadł
Za nami drogi szmat robota owocna
Emocja mocna jak Biała Wdowa
Ten tylko się dowie kto raz cię już spróbował
I od razu w rytm przytakuje twoja głowa
Ja bakam bakam bakam mikrofon w rękę latam latam latam
Dźwiękiem po eterze zadżumibonej atmosferze
Kto chce niech wierzy A kto chce niech odmawia
To prywatna sprawa
Mnie znów chęć napawa by
Ej chłopaki czy coś sturlać macie?
Niestety jesteśmy już zieloni w tym temacie
Szkoda bracie
Ja odpocznę a w tej chwili Bart i Feel-X

Baku Baku to jest skład

"Rutyny"

DAB:
Na mikrofonie te rutyny i te tematy
Widzę plakaty nareszcie K44 w mieście
Wszystkich ludzi zbierzcie o godzinie zero
Na rogu najstarszy dziad nie pamięta jeszcze takiego tłoku
A tu cała sala czeka już około dwie godziny i te rutyny
Cała ekipa od godziny pali baty te tematy
Tematy jak rzeka płynące z ziemi po słońce
Pnące się jak słupek rtęci w dni gorące
Zmuszające do niechęci Uff
Bardzo dużo słów codziennie to co było a co będzie
Doświadczenie rośnie jak napięcie a tu

(Sześciu kolesiów oni wszyscy baku baku)

I podaj do chłopaków ratuj przed rutyną
Miną zimną jak bilon
Gdy chwile płyną i odpłyną jak przed chwilą
A tu cała sala czeka już około trzy godziny i te rutyny
Cała ekipa od dwóch godzin pali baty te tematy
Tematy jak rzeka płynące z ziemi po słońce
Pnące się jak słupek rtęci w dni gorące
Zmuszające do pamięci Uff
Powtarzanie wciąż tych samych słów co to będzie
Doświadczenie rośnie jak napięcie
Cała Polska czeka 44 godziny
i te rutyny
Cały Kaliber od początku pali baty
te tematy..tematy...tematy...

"Wena"

DAB:
Zdradliwa wena raz jest raz jej nie ma
Choć pot wstępuje na czoło jak morena
Zżera mnie trema myślę o tym o czym nie powinienem
W tym momencie Chyba się przekręcę
Coraz goręcej pióro drży w ręce
Rozpoczęte dzieło i coś się zacięło
Ile to już lat minęło od kiedy wszystko się zaczęło
Rewolucja jak z mono do stereo
Inne pomysły bombardują wyobraźnię
Jak meteorytów deszcze chłopcze chcesz jeszcze?
Cóż proszę bardzo Jedni łakną inni wzgardzą
Od lat iluś popularny jak smok Miluś
HIP HOP ma wyróść jak dąb przed domem wielki
Ciągle kręcić i nęcić jak cukierki
Poprawiam usterki Zmieniam jak fale radia
Ludki stoją w rządku jak honorowa gwardia
Spróbuj się wychylić a utrę ci nosa
Figa z makiem trafiłeś jak na kamień kosa
Masz złe intencje poniesiesz konsekwencje
Słuchaj głosu serca tym lepiej im prędzej
Bo to jest ważne co jest w każdym
Lecz głęboko nie potrzebne tutaj jest szkiełko i oko
Kształtowanie siebie i rozwijanie
Zdążanie do doskonałości w granicach możliwości
Posiadanie moralności i techniki
Bo życie to nie tylko atak ale i uniki.

Zdradliwa wena raz jest raz jej nie ma
Ja ją prowokuję bo to moja domena
Dla mnie jest HIP HOP i dla mnie jest scena
Co dla ciebie zapytaj siebie.
Zdradliwa wena raz jest raz jej nie ma
Ja ją prowokuję bo to moja domena
Dla mnie mikrofon i dla mnie jest scena
Co dla ciebie zapytaj

"Normalnie o tej porze"

JOKA:
Normalnie o tej porze wożę się po mieście
Normalnie o tej porze raz lepiej raz gorzej
Zazwyczaj jak żaba skaczę z miejsca na miejsce
Dzisiaj to nie przejdzie do domu wrócę wcześniej
Wczoraj przy fajce i butelce,
Po którą trzeba stać w kolejce
Było więcej kobiet wszystkie były piękne
TAK lepiej jak jest więcej
Może by coś dzisiaj ale ja umywam ręce
Prędzej do domu prędzej niż F5 w BeeMce
Pięknej koleżance w pięknej sukience mówię Pa
Chwytam kierownicę jak Zorro lejce
Numeromania na liczniku
Sam sobie komentuję to co w radioodbiorniku
Niedługo będę w domu nic nie pokrzyżuje moich szyków
Za parę minut zaparkuję przy chodniku

DAB:
Normalnie otej porze wożę się po mieście
Normalnie o tej porze raz lepiej raz gorzej
Normalnie o tej porze wożę się jak wożę
Normalnie o tej porze raz lepiej raz gorzej

Jakoś niechcący złapałem za cybuch gorący
Wykonałem wdech w ????? żar mi wpadł do gęby
Wyplułem od razu niefartownie bo spadł mi na spodnie
I na szybkości miałem dziurę o wielkości dwuzłotówki
Nie palę dziś już z lufki nie palę dziś już wcale
Ten wieczór długi jak korale a ja wciąż zmieniam lokale
Za oknami migają latarnie jadę dalej
Coś się dzisiaj bawię marnie
Czerwona fala jechać ciągle nie pozwala
Z dala ktoś podbiega to dalszy mój kolega
Stuka w szybkę wsiada szybko gadką męczy płytką
I mówi dziwnym tonem Cóż wiszę mu kaponę
Hej pepperoni skręć w lewą stronę
Ja tutaj z tyłu w piwie tonę bo było wzburzone
Jak by tego było mało kurewsko się rozpadało
Oprócz domówki nic już z planów nie zostało
Nic już z planów nie zostało

Normalnie o tej porze wożę się jak wożę
Normalnie o tej porze raz lepiej raz gorzej

JOKA:
Siadaj jedziemy na transporter się złożę
Muzyka forte jak zazwyczaj o tej porze
Noc ciemna jak Porter Porter szumi jak morze
Szumi też coś tam w zielonym kolorze TAAAK
Dziś będę pasażerem
Dziś w domu chciałem wcześnie być intencje miałem szczere
Dzień spędzam dobrze z Soboty będę na Niedzielę
Nie będzie kłopotu z powrotem są przyjaciele.

"Co robisz"

DAB:
To był ten dzień ,w którym po wstaniu rano
Pomyślałem, że dziś nie stanie się to samo
Odmawiam chmury bo chcę mieć umysł czysty
W sposób oczywisty cel osiągam z pracą się nie ociągam
Bo nie należy Jak chcesz coś zdziałać musisz w to wierzyć
I dążyć do tego jakby niczego nie było innego
Powracam myślą do roku owego '91 w końcu którego
Zapragnąłem być jak Chuck D. i DMC
Wypuszczać z siebie słowa jak broń maszynowa kule
Początki przyszły z bólem i odnowa
Nikt nie mówił ,że droga będzie kolorowa
I usłana różami więc graliśmy z punkami
A pomiędzy koncertami sprawa była jedna
Mówić rymować i trafiać do sedna
Zabawa przyjemna choć zabawa podziemna
Grono słuchaczy było małe jak kminek
Trzeba wydać płytę , aby rozbudować rynek
Zapotrzebowanie jest czy go nie ma mnie to jebie
Proszę tylko Posłuchajcie tego dema
Jestem w niebie składanka S.P. jest w sklepie
Cel nr 1 osiągnięty
Wszystkim frajerom niedowiarkom poszło w pięty
Niejeden mówił potem ,że AbraDaB jest pierdolnięty
Nie szkodzi mi to Jeden woli piwo drugi żyto
Wracam do starych biznesów jak Carlito
Ty płacisz myto dając poparcie tak potrzebne tym na starcie
Bo nie kończy się na farcie
I nikt nie studzi zapału gdy trafiasz do ludzi pomału
Podziw budzi wytrwałość jak nie wierzysz to się załóż
Ja od tych wszystkich lat jako MM potem AbraDaB
Tak ja HA opanowuję cały świat
I mam zasady i jest ich coraz więcej jak MC
Nie wystarczy palców w jednej ręce
Nie napierdalaj na kolesiów jak Cannibus
Pierdol przymus zwłaszcza durny jak armia
Wiedz gdzie Mazury są i Warmia
Nie bądź obcy jak malaria
Głodnych rymem swym dokarmiaj
I przede wszystkim nie rób chujstwa swym bliskim
Tak się staje nikt się z chujem nie zadaje
Pytasz co robić powiem to ci Rób co najlepiej ci wychodzi

"Masz albo myślisz o nich aż...."

JOKA:
HIP HOP wyrasta od miasta do miasta
24 godziny na dobę dobry bit
Pieniędzmi szastam jak jest dobra passa
A potem nie mam nic ale jest dobry bit
Matka mi mówi Ty jesteś chyba głupi
Kup sobie coś a ja wydaje tak w kit
Pieniądze są lub ich nie ma a HIP HOPu scena
Wyrasta z podziemia i docenia dobry bit
Nie dorobek szybki i nie złote rybki
Dookoła cipki Do kłębka od nitki
Nocne życie kiedy ja się bawię to wy śpicie
Po każdej płycie napierdala dobry bit
A mandatów nie płaconych ja mam cały plik
Przychodzi komornik Gdzie jest Joka - znikł
A ja jestem na imprezie dziewczyny i muzyka
Jak by ktoś pytał w dupie mam komornika
Daleko mi do typu typu pracocholika
Joka Joka Baku Baku używa języka
Kiedy leci dobry bit i kiedy atmosfera
Od zmierzchu po świt jest dobra jak teraz
W kieszeni trzy zera bo nie noszę portfela
Przywitam barmana i przywitam dilera
Bo po to jest kasa żeby żyć nie umierać
Różowe okulary jak różowa pantera
Kiedy bit naciera wtedy plik uwiera
Przywitałem już barmana więc przywitam kelnera

Masz albo myślisz o nich Jak mam to jest git
Wtedy znikam na imprezie gdzie jest Joka znikł

- Gdzie jest Joka,
Znikł
- Gdzie jest Joka, gdzie jest Joka
Znikł
- Gdzie jest Joka, gdzie jest Joka

Dawno temu jak słońce, ktoś wymyślił pieniądze
Dawno temu - jak myślę - ktoś zarobił na pomyśle
Idąc dalej dawno temu w czasach bimbru i Carmenów
Moje pierwsze cukierki za pieniądze za butelki
To jest dobra nauka, czy znajdzie ten kto szuka
Forsę - na ziemi leży jesteś ślepy że nie bierzesz
Znam to ciśnienie rozpierdala Ci kieszenie
To próżnia z gęstości tłumów mechów wciąż wyróżnia
Bo mechy pozbawione są jednej cechy
I przyciskają życia tak jak gaz do dechy
A kiedy je przyciśniesz sypią się talary jak dojrzałe wiśnie
To się opiera na pomyśle
Więc znasz inny sposób - może rzucenie papierosów
Za pięć lat odłożysz na samochód
Więc syp, syp, syp mi talary do portfela - to mnie rozwesela
W duszy gra jak lot trzmiela
Gdy nie ma floty zaczynają się kłopoty
Kłopotów nie kocham - ja wiec kocham banknoty
A zamieniam je w zielone, a zielone w siwy dym
Siwy dym w dobry humor, dobry humor w dobry rym
To mój sposób na życie
Ja to mam, mam wy o tym śnicie
Jeszcze więcej dziewcząt wokół, o każdej porze dnia i roku
Chcę mieć przy boku jak Zorro szpadę
Więc kochanie luz - dam sobie radę
To mężczyzna robi forsę, a nie forsa mężczyznę
Jeśli wiesz o czym mówię możesz zdjąć już bieliznę
Masz albo myślisz o nich aż ...

Baku Baku ciężkie jest jak cut

Baku, baku to jest ...
Baku, baku to jest sqad

Baku, baku to jest sqad, raz, dwa teraz dAb
Czyli mój brat - powie co jest nie tak, czego tu brak

Baku baku bez wad
Z dAb'em od lat ja wprowadzam nowy ład
Czy jesteśmy nad, czy mówimy szach i mat
Czy klimat, baku baku ciężki jest jak CUT
Od lat tematem K 44 nie był,
Gnat - pif-paf, ratatata
Chce mi się śmiać,
Bo to chyba nie tak
Na głowie stawiam świat, jestem wolny jak ptak
Lubię baku baku, chcesz to ze mną zakurz
Zaproszę dziewczyny, zaproszę chłopaków

Baku baku to jest sqad, jadę na "Cannabis Cup"
W programie, to co najlepsze w Amsterdamie
Nie czas na spanie, Amsterdam wciąga mnie
Ty robisz to co chcesz, i ja robię to co chcę

Baku, baku to jest ...
Baku, baku to jest sqad

Kłęby słów, jak kłęby dymu
Wydobywają mi się z ust - godzina minimum
Gramofonów rozstawienie plus mikrofonów ustawienie
Bus na parkingu - my na scenie
- Impreza pierwsza w rankingu
Baku, baku to jest sqad to jest Joka - mój brat
C.N.E., W.S.Z. D.J. Feel-X i Bart
A propo jest spoko - to dobry czas
Więc uderzam ich głęboko
Koncertowo tworzymy ciągle na nowo
Ja Ci dam bit a Ty mów i ruszaj głową
Baku, baku idzie po zielonym szlaku
Prosty do rozpoznania po słuchu, węchu i smaku
Baku, baku

Zobacz ... zobacz ... zobaczymy co mi z tego wyjdzie

Baku, baku
Ciężki jest jak CUT ...
Baku, bak, baku, baku
Ciężki jest jak CUT ...
Baku, bak, baku, baku
Ciężki jest jak CUT ...
Baku, bak, baku, baku
Ciężki jest jak CUT ...
Baku, bak, baku, baku
Ciężki jest jak CUT ...
Baku, bak, baku, baku
Ciężki jest jak CUT ...
Baku, bak, baku, baku
Ciężki jest jak CUT ...
Baku, bak, baku, baku
Ciężki jest jak CUT, CUT, CUT, CUT ...

Zobaczymy co mi z tego wyjdzie - ile osób przyjdzie
Na nasze koncerty z baku, baku oferty
Adaptery, mikrofony i czarnych płyt sterty
Nie potrzebne są nam certyfikaty
Sprawdź gdy zobaczysz gdzieś nasze plakaty
Dopilnuj daty, przyjdź i przynieś bakaty, dzięki wam i nam
Hip-Hop staje się bogaty w brzmienia, doświadczenia
I nowe tematy, kolejne etapy
My ciągle w pogoni - nie zaspokojeni i zawsze łakomi
By znaleźć się na fonii, by ładować do sił braku
To jest sqad baku, baku
Sześciu chłopaków zjednoczonych w tym samym pomyśle
K 44, Wujek, D.J. Bart, C.N.E. ściśle
Wersja ciężka jak CUT tak o niej myślę

Baku, baku wersja ciężka jak CUT
Baku, baku - tak to jest ten sqad
Baku, baku sqad wersja ciężka jak CUT
Tak o niej myślę - tak to jest ten sqad
Baku, baku wersja ciężka jak CUT
Baku, baku - tak to jest ten sqad
Wersja ciężka jak CUT
Tak o niej myślę, tak o niej myślę

Hej dziewczyny i chłopaki, bo jeśli macie pełne baki
To zapraszam was do draki w chińskiej dzielnicy
Jak w mojej okolicy
Chłopaki to już maja oczka jak szparki ...
A ich zegarki przez cały czas pokazują, że chłopaki rapują
W tym dobrym kierunku i w tym dobrym klubie
A muzyka leci tak jak lubię
I taka jaką lubię jest atmosfera, gdy swoje towarzycho wybiera
I rozbija się na mniejsze - baku, bak to sprawi
Ktoś zagada i zabawi, ktoś się będzie śmiał
A my to wszystko razem wymieszamy
Taka misję baku, baku w sqadzie mamy

Zobacz ... zobacz ... zobacz ... zobaczymy co mi z tego wyjdzi


SINGLE (TO CO NIE BYLO NA PŁYTACH)

 

 

"Ja się wcale nie chwale" Kaliber 44
   z płyty "DJ 600V Produkcja HipHop"

Gdy wstaje późnym rankiem
Przywitam sie z śniadankiem będąc w poziomie
Słysząc dobry bicik w magnetofonie
Zacieram dłonie oto idzie fajny dzionek
Nie będzie dzisiaj żadnych dzikich świń skarbonek
Sprawdzam szufladkę tam baciki już skręcone
Widze gałeczkę oto idzie w moją strone
Zrobić coś jeszcze dzięki wszystko już zrobione
Teraz jest czas na spotkanie z mikrofonem
Skleić dobry bit przed obiadem
Potem wbić się do fury razem ze składem
Skapa
Jest JOKA obecny
Zakręcajmy zabakajmy potem dalej lećmy
Jest tyle chat dziś do odwiedzenia
Nie jeden bat dziś do wypalenia
Jest tyle płyt dziś do przesłuchania
I tyle świń dziś do stagowania
Bądźmy szczerzy mikrofon leży w kącie koło wieży
Ja go uruchomie lubie wisieć na mikrofonie
Skoro wisze nie utone
Więc pontonem nie popłyne
Wole z dymem
Co ty robisz?

Wale rymy wale niebywale
Podoba sie to
Podoba sie wcale
Jedni spoko drudzy mają żale ale
Jedno i drugie robie stale dalej
Kolega z osiedla lubi jeździćna rowerze
Ja wierze od czasu do czasu mnie też to bierze
Wtedy jeżdże - przejebane mają ludzie na spacerze
Gdy wypadam z kumplami i mieszkam na kwaterze
Zielone pale, rymy składam w dobrej atmosferze
Gadam, gadam, gadam o deserze
Lecą bity w komputerze niezależne
Jak w pokerze, ful tak ful rymów jest u mnie szczerze
(puszczanie dymu)
No a jak przecierz Dab o tym mówie cały czas
Ej ej Dab! Ej nie rób scen
Jak ty mnie słuchasz?

Ref:
Ja się wcale nie chwale poprostu mam talent
A co ty robisz?
Pale
Ja się wcale nie chwale poprostu mam talent
Dab co ty robisz?
Rymy wale niebywale
A co ty robisz
(zielone) Pale
Rymy wale niebywale
(zielone) Pale
Bo do tego mam talent

Co ja robie?
Co ja robie niebywale
Ja pale , ja rymy wale na wysoką skale
Nie tańcze breka tańczy mój kumpel pare bloków dalej
Podkłady na TeDekach (jeden mach, drugi mach)
Kartka na mnie czeka to dobry znak
Bat (bat) Bata
Tak tak
Potem od lat wprowadzam nowy ład
Słysze jakiś podkład
Słysze go z okna
Jest całkiem OKa spróbuje się dopchać
Zaraził mnie tak jak angina ropna
Różnica drobna angina jest okropna
Ja Joka widze wrzuty na moich blokach
Ja to kocham ale farba mnie nie kocha
Nie zaczynam to nie moja dziedzina
Pale, rymy wale niebywale i sie wspinam

Ref

"Ja Jadę" Kaliber 44 i Thinkadelic
    z płyty Thinkadelic "Lek"

Oka oka jestem Dab a oto mój brat Joka
Powiedz coś Joka

Autostrada musi być szeroka

A co jedziesz?

Tak jade na autostrade
W tyle zostawiam na obcych blachach Łade
Namawiam nie wchodź mi w parade
PKS Katowice Łódź więcej nie zdradze

A ja owszem powiem
Zadzwonił Spinache mój człowiek

Dab za 3 lata już dwudziesty pierwszy wiek
Bity rymy i cokolwiek
Wciśniemy na taśmie przycisk REC
Nagramy wspólny numer na płyte Lek

Naturalnie jestem jak pojazd sterowany zdalnie
Przybywam tam gdzie dobre rzeczy zrobić mam
Gdzie smaczny bat i kubek wina Tak
I wychodze i wsiadam i siedze i rozmawiam
Bo znam to od lat (to fakt)

Jak sobie przypomne tamte klimaty
Jade z środka polski załatwić sprawy
Pociąg, samochód
Wchód bądź zachód
Mam w ręku atut ide naprzód Patrz tu
Głęboka noc obce miasto
W hotelu nam było za ciasno
Znasz to? Znam to! Tu nie ma to tamto

Jutro coś nagram więc gram
No i rim no i ram
No bo gdzie dobry haszysz za dwa pięć
Spokojnie jutro też jest dzień
Będzie impreza ja o tym dobrze wiem
Na hale uderzam
Kierunek hala
Póki nic mi nie nawala
Odbierasz na tych samych falach
Czy odbierasz na tych samych falach?

Jade leniwie opieram sie o lade
By kupić dżem albo marmoleade
Za oknem deszcz albo deszcz z gradem
Marze nie zmoknąć ale czy dam rade?
Co z objadem
W domu czeka ktoś
Jade jade żeby zjeść coś
(żeby zjeść coś...)
Teraz problemy zostawiłem za sobą
Mam nadzieje że pojedziemy równą drogą
Wyboje zdarzyć się też mogą
Ominiemy je
Zawsze wolałbym wrócić do domu na kolacje
Tam były oryginalne z podróży akcje
Wspominać je będe zawsze
Jade choć na innych nie najeżdżam
To nie mój teren ja z tamtąd zjeżdżam

Uderza
Teraz runda pierwsza
Decydująca
Robie to od początku i zrobie to do końca
Jade dwudziesta zero zero
Stereo Hiphop nie bolero
Choć bolero nie jest cholerą
Jade jestem poza układem
Jade jakoś dam sobie rade
Mówie tak jak jest
Po co kurwa ściema
Nie rób scen
Jaka kurwa wspólna scena
Takiej nie ma i to jest normalne
Takie akcje są dla mnie banalne
A Autostrada musi być szeroka
Cztery cztery do setki mówił Joka
Kto sie nie liczy
Tego nie dotyczy ta śpiewka
Ścinam MC jak drwal ścina drzewka
Ostatnio grabki
Oraz konewka
Pielęgnowanie teraz pewka
Bo jestem pewny że za rok
Wejde z uśmiechem na swój blok
Potem opowiem wydarzeń tok
A niektórymi zawładnie szok

Jok A, De A Be, Ka Cztery cztery To Sie Wie!
eS Pe I eN A Ce cHa E, Cheese Senior
A za nami nasi ludzie

Pojechałem potem wpadłem i zostałem
Lecz od dawna jeżdże na tych samych prawdach
Jak na nartach gdzieś po stoku
A brat stoi na widoku nie potrzebny wzrok jak sokół
Oczywiste to co widzisz
Jeśli mówić się nie wstydzisz
To mów to i zrób to co myślisz

Kaliber 44 i Thinkadelic
Może ci to nie pasuje lecz tego nie zmienisz
A jeśli dobre rymy cenisz
Oto one zjednoczone bez żadnych nagonek
W twoją strone
Jedziemy tam gdzie piękne słońce
W podróży każdy z nas od kilku lat
Mamy wydeptany już swój szlak
Obrana droga w świat
Takie bity że aż słów mi brak

 

 

Tekst z piosenki WWO - W Wyjątkowych  Okolicznościach

(Sokół)
On sie wychował w kawalerce, razem z rodzicami, siostrami i młodszym bratem, gdzie przed obiadem czeka się w kolejce żeby umyć ręce. Całą kuchnie ma we wnęce. Mama sprząta u sąsiadów żeby było floty chociaż trochę wiecej. On jest przekonany święcie, że pieniądze dają szczęście. Wcale się nie dziwię, przy takim starcie można życie potraktować chciwie. Za to ona od pierwszych życia chwil rozpieszczona, DineyLandy, Pewexy, piętra w kolejnych domach, Vogue, Rykiel Sonia, browar Corona - to normalne, nie ma się tu z czym afiszować. Jedna rzecz - brak jej w życiu miłości, rodziców styl życia to wciąż za hajsem pościg. Ona myśli ciągle - pierdolę te pieniądze. I pomyśl dobrze kto z tych dwojga mówi mądrze? On na obiad w domu jadał kaszę z masłem, czasem mama zrobi zupę z kurzych łapek. Ona w najlepszych restauracjach jada z bratem, rano na śniadanie łosoś do kanapek. Ona z podgrzewaniem kupiła łóżko wodne, taki bajer, choć do seksu trochę nie wygodne. U niego tylko rodzice nie spali na piętrówce i on sam na polówce rozkładanej w przedpokoju przy lodówce. Ja jestem tylko narratorem. Specjalnie historie tutaj wziąłem nie skrajnie ekstremalne, ale przemyślcie maniurkę i gościa, którzy wyrośli w wyjątkowych okolicznościach.

Refren (x2)
Miłość sprzedawana, pieniądz kochany. W wyjątkowych okolicznościach witamy. Ładnie - ona kurwa, a on kradnie...

(Jędker)
Ona zaliczana do najbogatszych. Jemu biedą z oczu patrzy. Jej na wszystko wystarczy aż nadto. Jego zycie nie wygląda gładko w bloku z brudną schodową klatką. Nie mogąc znieść że inni maja, on nie... Co ponadto? Pieniądz Bogiem, żądza zdobycia nałogiem, czarne myśli atakuja jego głowę. Myśli ciemne, które skłonią go na druga stronę. Oczy matki załzawione widział, gdy płakała słyszał. Często milczał. Czas mijał. Życie uczy cierpliwości, kompromisów. Całymi dniami głuchy ojciec składał wysyłkową sprzedaż długopisów. On przyglądał się bezradnie biegowi zdarzeń. Brak perspektyw, brak marzeń. Brak korekty postępowania skłania by zapomniał co dla niego najważniejsze. To rodzina kochająca bardzo. Właśnie tacy, którymi często gardzą jej rodzice, prostacy, dorobkiewicze znani na całą dzielnicę.

Refren

(Jędker)
Ona czuła brak duszy bratniej, brak uczuć. Innym nie dawała odczuć po sobie, bo sama odizolowana w szkole manier, tylko dla panien z wyższych sfer. Ponad normę zadbana, podrabiana na Cameron Diaz. W życiu wypas. Szofer wszędzie ułatwiał przyjazd. Bywała kapryśna przez samotność. Hajs dla niej element nieistotny. On nie zaznał jaccuzzi, łóżek wodnych, chodzi ubrany niemodnie, nie stać go na wino. Często widzę jak przemyka z wkurwiona miną. Co takiego nastąpiło, ze łączy ich opis? Okoliczności wyjątkowe nie na popis. WWO - bez żadnej kopii.

(Sokół)
On spacerował myśląc - skad wziać kasę? Ona zapłaciłaby by iść na spacer z kimś. Ta myśl nie dawała im spać - na co mnie stać? Choć każde myśli o czymś innym. Problem nagminny on i ona mają. Niestety on pomylił priorytety, oddałby rodzinę kochającą za monety. Za to ona uwięziona w hajsu szponach, chciałaby być wreszcie jako osoba zauważona, nie jako posiadacz konta w banku, S-klasy. Dom, basen, co tu duzo gadać... Takie czasy, bo to Polska, nie elegancja Francja. To drogi życia tak ich odróżniły. Dwie potężne siły - pieniądza i miłości. Miłość czyli ona, pieniądz czyli on wrośli w WWO - w wyjątkowe okoliczności.

Refren (x2)
Miłość sprzedawana, pieniądz kochany. W wyjątkowych okolicznościach witamy. Ładnie - ona kurwa, a on kradnie...

Pawllo                                                         23.09.2006
------------------------------------

 

                   

  Sonda